![]() NR 5 1 maja
1999
|
W NUMERZE: |
|
Aktualności Przegląd sprzętu |
Majsterkowanie przy sprzęcie
jest w nieodłączny sposób związane z poważnym zainteresowaniem wędkarstwem.
Jakbym nie patrzył, najważniejsze jest tu wędzisko i pozostawia trochę na
boku inne tak oczywiste zajęcia, jak konserwacja kołowrotka, czy wykonywanie
przynęt. Takie podejście może oczywiście kojarzyć się z udowadnianiem wyższości
Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia
Wszak każdy element
zestawu, jakim się posługujemy wędkując jest ważny - począwszy od przynęty,
poprzez wszelkie połączenia, linkę, wędzisko i kołowrotek. Rybę holuje się
jednak wędziskiem. Przynętę też podaje się i prowadzi wędziskiem. Wielu
wędkarzom ryby też częściej biorą na wędzisko, niż na przynętę. Jednak coś jest w tej wyższości jednych świąt nad drugimi. Jakby nie patrzeć, każdy przecież się rodzi, a nie każdy znów zmartwychwstaje... Zaiste, wędzisko jest zatem ważniejsze od reszty zestawu. Zaprawdę powiadam wam. Mając ambicje uczynienia z mojego cyklu artykułów jakiegoś podręcznika, bez wątpienia wypadałoby, abym zaczął od wystukania na klawiaturze kanapowych przemyśleń, koszałków w rodzaju, że już od iluś tam lat i tak dalej... i tak dalej. Długi wstęp, którego się dopuściłem i tak jest za długi. A byłby i dłuższy, gdybym jeszcze trochę pozastanawiał się, od czego zacząć PADŁO NA PRZELOTKIPrzez wiele lat na wędzisku spinningowym montowane były po prostu od największej do najmniejszej, tworząc stożek. W czasach, gdy powstały dłuższe modele, z rur zamiast pełnego włókna, pojawiła się potrzeba dublowania na blankach ich rozmiarów. Po prostu układanie ich w kolejności, od #30 do #6, co - razem ze szczytową - daje najwyżej dziesięć sztuk, nie stanowiło wystarczającej ilości. Lata wcześniej budowano jednak już muchówki, kije castingowe, bolonki, czyli inne kategorie wędzisk gdzie, poza resztą, o jakości stanowił zasięg rzutu.Podstawą założenia, że przelotki na spinningu muszą być ułożone w stożek był rezultat toku myślowego, zaczynającego się od tego, że przecież żyłka z kołowrotka o stałej szpuli zsuwa się w postaci stożka, i że przecież ten stożek musi być jak najmniej tłumiony. Przyjęto, że największy opór dla spadającej ze szpuli żyłki stanowią przelotki, powinno być ich zatem jak najmniej, a pierwsza powinna być jak największa. Do dziś ten system w najczystszej formie stosuje się w wędziskach, ale przeznaczonych do rzucania ... na boisku. Do celu lub na odległość, przy zachowaniu regulaminowych ograniczeń, dotyczących ich wielkości i minimalnej ilości. W tym zastosowaniu kij służy jednak tylko do rzucania, zaś inne, normalnie konieczne do spełnienia funkcje, zupełnie się nie liczą. Na początku lat dziewięćdziesiątych firma Fuji zebrała w jednym miejscu wiedzę dotyczącą rozmieszczenia przelotek, zleciła przeprowadzenie dodatkowe testów i opisała OPTYMALNY SYSTEM ZBROJENIA![]() Na podstawie testów dowiedziono, że tak naprawdę nie tylko przelotki hamują spadającą ze szpuli linkę. O wiele gorsze jest jej obijanie się o blank, należy więc trzymać linkę z dala od niego. Ponadto stożek, który tworzy linka, jest i tak całkowicie tłumiony na pierwszych trzech przelotkach. Dalej może być poprowadzona równolegle do blanku przy użyciu nawet takiej samej wielkości małych przelotek, co daje dodatkowe korzyści w postaci równomiernego i płynnego obciążenia blanku. Dowiedziono też, że nawet przesadnie i sztucznie wielka ich ilość, zamontowana na potrzeby testów, praktycznie nie stwarzała dodatkowych oporów. Decydują zatem pierwsze trzy przelotki od kołowrotka, gaszące stożek linki, później chodzi o to by ją trzymać na dystans od blanku. Wygaszanie powstającego stożka powinno przy tym stwarzać minimalne opory. Jako optimum zalecono ich układ w sekwencji 30, 16, 10 i zastosowanie modeli na wysokiej ramce, w celu możliwie minimalnego oddalenia pierwszej od kołowrotka. Dalej, już bardziej dla kosmetyki, szła "wysoka" ósemka, zwykła ósemka, i konieczna nieokreślona ilość małych przelotek. Zalecono typ SG, czyli model do tej pory stosowany do ciężkich muchówek oraz jako szczytową LSV, też w zasadzie muchową. Opracowanie Fuji było bardzo przekonywujące, przejrzyste i zwarte, bardziej jednak SKIEROWANE DO TEORETYKAniż kogoś praktycznie zajmującego się budową wędzisk. Przyjęto bezkrytycznie, że dolnik spinningu jest doskonale sztywny, określono nawet przy tym wzorcową odległość pierwszej przelotki od stopki kołowrotka. Do testów wzięto siedmiostopowe wędzisko, na którym dość trudno jest wykazać różnicę wagi przelotek - na korzyść nowego systemu. Jest ona bowiem zdecydowanie większa dla dłuższych modeli.![]() W praktyce okazuje się że zachowując odpowiednie dystanse i odległość pierwszej od kołowrotka, tak by obejmowała stożek linki, równie dobrze da się zastosować układ trzech pierwszych przelotek 30, 20, 12, albo i nawet 30, 16, 10 przy zastosowaniu zwykłych LV. Oczywiście, dalej 8, 7, i konieczna ilość szóstek, lub w cięższych kijach po numerze 10 same ósemki aż do końca. właściwy wybór 30, 20, 12, czy 30, 16, 10 LV, lub wysokich YLV często zależy od tego, czy któraś nie wypada na złączu. Choć wiele, nawet renomowanych firm niestety tak robi, warto tego unikać, ponieważ przy rozkładaniu wędziska nie bardzo jest jak uchwycić szczytówkę, by nie "pomóc sobie" przelotką. Co by nie mówić, umieszczenie jej na złączu i wykorzystanie tego samego nawoju do jego wzmocnienia, jest pójściem na łatwiznę. Sporo wędkarzy nie wierzy w system Fuji. Jako kontrprzykład podawana jest zwykle matchówka, w której przelotka najbliższa kołowrotka jest stosunkowo mała i w żaden sposób nie obejmuje stożka, a rzuca się z niej bardzo daleko. Otóż rzucałoby się jeszcze dalej, a lat temu jeszcze parę, częściej zamiast kołowrotka o stałej szpuli częściej używano centerpina. Kontrprzykład matcha w ogóle nie jest najmądrzejszy, jako że właśnie doskonale pokazuje, jak wiele daje trzymanie żyłki od blanku na dystans. Spinning uzbrojony systemem Fuji, czy to zgodnie z książkową, czy zmodyfikowaną postacią, sprawia wrażenie, że przelotek jest na nim za dużo. Tymczasem przelotek jest ZWYKLE TYLE, ILE POTRZEBADla kogoś, kto nie jest przekonany o tym, że wędzisko powinno być obciążone równomiernie, jeśli go stać na kosztowne eksperymenty, polecam połowienie matchem, na którym linka celowo nie jest przewleczona przez jedną ze szczytowych przelotek... Dalej chyba nie warto się nad tym rozwodzić.![]() Do rozplanowania stożka można użyć wyciętego z kartonu trójkąta. Później jeszcze tylko drobne korekty na oko i dla oka, ponieważ przelotki powinny nie tylko prowadzić żyłkę, ale też i prezentować elegancką linię. Rozmieszczając różnie przelotki z jednego blanku można uzyskać sporo różniące się wędziska. Ilość przelotek i ich rozmieszczenie na szczytówce w oczywisty sposób wpływa na akcję. Dość bezkrytyczne jest częste uciekanie za wszelką cenę od ich wagi, co motywuje się zwiększeniem dynamiki. Każdy odjęty gram powoduje jednak przesunięcie w górę minimalnego ciężaru rzutowego, który pozwala na wygodne, bez zbędnego wysiłku, rzuty. SiC SiCOWI NIERÓWNY- mają różną powierzchnię, grubość zeszklonej warstwy, lepszą lub gorszą, cięższą lub lżejszą ramkę. Podobnie ma się sprawa z ringami z tlenku aluminium, w zależności od producenta zwanych Hardloyami, Hardlonami, Hialoyami itd. Nazwy SiC zastrzec się nie dało, bo stanowi przecież symbol chemiczny węglika krzemu.![]() Jeśli chodzi o SiC-i, radzę wybierać znane firmy, wśród których absolutną czołówkę stanowią Fuji i Pacific Bay. SiC jest od Hardloya odporniejszy na zabrudzenie i lżejszy, jednak niezmiernie kruchy. Mając do wyboru kuszące oczy, podejrzanie tanie SiC-i i porządne hardloye, radzę wybrać te ostatnie. Już tylko jedno mikropęknięcie, na jednej przelotce kasuje całą, niekiedy drogą linkę, lub przyspiesza jej starzenie się. A przelotek jest dużo i znalezienie gołym okiem sprawcy może być bardzo trudne. Większość topowych wędzisk, na które firmy dają długie, bywa że dożywotnie gwarancje, jest zbrojona w Hardlony Seymo, lub Hardloye Fuji z niekiedy pojedynczym SiC-iem na szczycie. Coś w tym jest. Leonard ŚwidlickiW następnym odcinku więcej czysto praktycznych rzeczy |