Zbyszek Woźniak: Zima (nie lubię
jej), hmmm... Mam nadzieję kupić podstawowy sprzęt do kręcenia much
i aby w pełni poczuć muchowego bakcyla, będę uczył się kręcić jakieś
"kacze dupy" czy "Red Tagi". No i oczywiście oczekiwał
będę na wiosnę (którą lubię). I wreszcie pojadę z Andrzejem Trembaczowskim
na pstrągi na Bystrzycę. Czyli będę w zimie marzyl o wiośnie:)))
Michał Sopiński: Ostatnio stwierdziłem,
że spieszno mi do wędkarskiej starosci. Wciąż żyję nadziejami, że
następna pora roku będzie wędkarsko bardziej udana.
I choć jeszcze nie zaczęła się na dobre jesień drapieżników, już czekam
na pierwsze mrozy, które skują zalewy: Jeziorsko i Sulejowski. Uwielbiam,
odczuwając dreszczyk emocji, ślęczeć nad wywierconą w czystym, przejrzystym,
"pierwszym" lodzie dziurą z podlodowym spinningiem. Po pierwszych
mrozach doskonale biorą okonie, a czasem trafia się sandacz lub szczupak.
Tego ostatniego trudno jednak wyjąć na cienkiej żyłeczce bez szczupakowego
przyponu.
Potem skuteczniejszą staje się mormyszka. Zabawa jest jeszcze lepsza.
Z wędkarstwa podlodowego, nigdy nie próbowałem jeszcze łowić ze spławikiem.
Może w tym roku. Choć nie ma to jak dreszcz "kiwoka" z dziczej
siersci. Choćby nawet po braniu jazgarza.
Och, zima...
Robert Cembalski: Zima, to dla mnie okres
wspomnień i rozmyślań nad rybami. Niestety, zimno działa na mnie jednokierunkowo
tzn. trudno mnie wyciągnąć nad wodę. Nie to, że czuję się już stetryczały,
lecz uwielbiam zapach wody, a ten można poczuć gdy jest ciepło i przyroda
bije pełnym sercem.
Ale do rzeczy. Po tegorocznej przerwie przyrzekłem sobie, iż w lutym
z pewnością zawitam na pilskie rzeczki w poszukiwaniu pierwszych potokowców.
Jest to dla mnie swoistą tradycją i od wielu lat w taki sposób rozpoczynałem
sezon. Być może zostanę też skuszony perspektywą złowienia troci i
wypad nad Drwęcę wydaje się możliwy. Do połowów podlodowych nie mam
cierpliwości, więc jeziorka będą dla mnie bardziej areną łyżwiarską
niż wędkarską. A tak naprawdę, to przez całą zimę będę wyczekiwał
wiosny.
Piotr Regiec: Zima - rzecz paskudna:),
zimno - trzeba się ubierać ciepło i dużo. Ryby (przynajmniej mi) nie
biorą, lub biorą malutkie i z rzadka - oczywiście z lodu. Na rzekach
nie lubię i nie umiem łowic, choć co roku obiecuję sobie, że zacznę
- może w końcu znajdę kogoś, kto mnie nauczy i wyciągnie nad wodę.
Jeśli zaś chodzi o marzenia, to oczywiście wyprawa na TROĆ lub ŁOSOSIA.
Niestety, pewnie się na marzeniach skończy:(, a rzeczywistość będzie
taka: 3-4 wyprawy na lód - w zależności od pogody - i odliczanie dni
do WIOSNY !!!
Paweł Czapla: W zimie, jeśli czas na
to pozwoli, planuję wybrać się kilka razy nad zalew w Chańczy. Pierwszy
lód to błystka i okonie. Poźniej mormyszka i co się na nią skusi.
Może zapoluję też na leszcza ze spławikówką. Jeśli będzie z kim, spróbuję
również na Zalewie Zegrzyńskim.
Uwielbiam zimowe wyprawy. To moja ulubiona pora roku.
Janusz Barczyk: Jeszcze nie wiem tak
do końca. Ale myślę, że trzeba zająć się konserwacją sprzętu a jak
Pan Bóg da, to spróbować coś spod lodu. Choć mam niemiłe wspomnienia
z takiej jednej wyprawy. Było się pod lodem... No, może niezupełnie.
Ale na pewno będę czytał regularnie TW oraz Forum. Może coś napiszę
- wspomnienia z lata. Zawsze to miło sobie powspominać szcześliwe
dni wędkowania. Bo nawet jak nic nie brało i padał deszcz to i tak
było fajnie.
Zresztą, ja w samochodzie zawsze mam sprzęt wędkarski. Latem i zimą.
A ponieważ dość czesto bywam w terenie, to myślę, że mimo wszystko
będę moczył kija. Zima, np. na Mazurach, jest piękna. I sama obserwacja
przyrody gdzieś nad jeziorem też jest wspaniałą przygodą.
Jacek Naliwajek: Jaka zima? Już od dawna
nie pamiętam prawdziwej zimy nad Bałtykiem. Ech, gdzie te mrozy siarczyste,
gdzie te zaspy śnieżne po pachy, kóre pamiętam z białostocczyzny.
Mielibyśmy co z Andrzejem Trembaczowskim wspominać...
Październik i listopad to dobre miesiące dla spinningisty łowiącego,
jak ja, na żuławskich kanałach. Nareszcie to cholerne zielsko, tak
beztrosko rozrastajace sie latem, gnije, odsłaniając niedostępne do
tej pory kryjówki okoni. Jesienne sztormy dodatkowo napędzają do kanałów
zalewowe pasiaki. To będzie zabawa.
Grudzień, niestety, jest martwym dla mnie miesiącem. Końcówka roku
wyzwala w moich szefach potrzebę podumowania wszystkiego co się da.
Krótko mówiąc, miesiąc spędzony od rana do nocy przy klawiaturze.
Byle do stycznia, byle do pstrągów!
Kuba Chełmicki: Hmmmm, wędkarsko to niewiele
będę robił. Pewnie raz pojadę na ryby na Świetajno (to koło Olecka).
Co prawda jest tam wiecej kłusownikow niż ryb, ale zabiorę ze sobą
łyżwy.
W domowych pieleszach będę się przygotowywał do przyjścia potomka
na świat (luty), a w wolnych chwilach pewnie będę strugał woblerki
z lipowego drzewa. Któryś w końcu musi dobrze pracować :-))))
Może, jak już nie będę mógł wysiedzieć w domu, to wreszcie się zdobędę
i pojadę na Pilicę zapolować na miętusa. Aaaaaaa, jeszcze jedna z
moich ulubionych rzeczy na zimowe wieczory - rozkładam mapy (Polski)
i planuję wyprawy wędkarskie: jak, gdzie i kiedy...
Realizacja tych planów w moim przypadku wynosi słownie: zero % |
|
IDZIE ZIMA :)
Temat tej ankietki
jest nieco przewrotny. Zazwyczaj cofaliśmy się w przeszłość, wspominaliśmy
sukcesy, rekomedowaliśmy sprawdzone sposoby... Dziś wybiegniemy nieco
w przyszłość. W zimowy czas. Dla jednych to pora aktywnego wędkowania,
dla drugich - sprzętowych remontów, jeszcze inni w długie mroźne wieczory
wolą poświęcić na "rękodzielnictwo".
A dlaczego przewrotny? Cóż, gdy pytaliśmy
o zimowe plany, za oknem świeciło wrześniowe słońce, a temperatura
przekraczała 20 stopni...
Sławek Rybicki: Jakoś nie mogę się przekonać do podlodowego łowienia. Zostaje tylko spinning.
A na długie zimowe wieczory mam pomysły na nowe woblery i splawiki. Taki zimowy przestój pozwala mi nadrobić braki w sprzęcie. W ciepłym sezonie będę miał co rwać.
Romek Wigura: Mój wędkarski rok nie kończy
się nigdy. Do końca września będę kusił trocie na Drwęcy moimi muchami.
Potem październik do grudnia pogoń za "Białą Damą" naszych
wód z suchymi muszkami. 1 styczeń otwieram spotkaniem z kolegami na
Drwęcy. Itd. itd. itd...
Darek Studziński: Zima to dla mnie czas
jałowy. Nie łowię pod lodem, czekam więc na styczeń i rozpoczęcie
sezonu trociowego. To również czas na zakupy różnych drobiazgów i
ewentualne naprawy. Zwłaszcza grudzień obfituje w wiele promocji sprzętowych
(nie u nas niestety, lecz za oceanem). Warto więc pogrzebać w sieci
i może znajdziemy Sage'a czy Loomisa za pół ceny.
Byle do wiosny!
Paweł Wielądek: Zamierzam spróbować sił
w robieniu woblerów. Do tej pory kiepsko mi to wychodziło, ale w zimę
bedzie duuużo czasu. Oprócz tego może wybiorę sie z podlodówką, o
ile będzie lód tej zimy... Wydaje mi się, że będzie:)
No, a poza tym pewnie zrobię przegląd sprzętu i gazet wędkarskich...
Grzegorz Laszuk: Jeżeli zimowe
dni są łagodne, wówczas chętnie siadam z wędką nad rzeką. Delikatna
przystawka ze spławikiem lub DS dają dużo miłych wrażeń - w zimie
nawet mały krąpik sprawić może sporo radości. Czasami niespodziewanie
"powiesi" się leszcz lub jaź.
Mimo to wybieram zawsze lód, jeżeli tylko da się z niego łowić.
Podlodowe łowienie najczęściej zaczynam na j. Wytyczno - na pierwszym
lodzie można tam trafić ogromne okonie. Poza tym łowię na j. Piaseczno,
Zagłębocze, a ostatnio Rogóźno - tu w ubiegłą zimę złowiłem piękną
sieję.
Piotr Hrehorowicz:
Zima to dla mnie dość smutny wędkarsko okres. Moje ulubione jeziora
są zamarznięte. Jako, że nie łowię spod lodu, przepraszam się z Wisłą,
Skawinką - czyli z rzekami, które z rzadka tylko zamarzają. Dunajec
też przed końcem grudnia jest raczej wolny od lodu, więc jak zwykle
będe się starał złowić coś na wigilijny stół. I w tym roku przygotuję
się solidniej niż w zeszłym, i jak już będę miał rybę na haku - to
nie pozwolę jej zejść.
Generalnie będę łowił rzadziej - wyjazdy na narty z synem. Więcej
razy wrócę o kiju niż latem. I będę wyczekiwał wiosny.
Powrócę też do strugania woblerów, postaram się skończyć te które
zacząłem zeszłej zimy. Dodatkowo zawiążę z półtorasta przyponów na
kolejny sezon. I jeszcze będę oglądał Rexa Hunta, i przeglądał katalogi
Cabelasa, i kupował wędkarską prasę, i... będę wyczekiwał wiosny.
Jarek Ziarnicki: Okres jesienno-zimowy
to dla mnie czas drobnych porządków w sprzęcie, konserwacji, napraw,
itd. Ale nie tylko. Sporo czasu poświęcam na kręcenie much, aby uzupełnić
braki w pudełku.
Natomiast nad wodą gdzieś do połowy grudnia uganiam się za ostatnimi
szczupakami (zdarzało się, że spuszczałem na wodę łódkę, gdy znaczna
część jeziora pokryta już była pierwszym lodem). Ponadto w tym czasie
spotkać mnie można nad rzekami, gdzie uganiam się za walecznymi lipieniami.
A od stycznia oczywiście troć. Ponieważ w bieżącym roku dwukrotnie
zasmakowałem, czym jest trotka na muchówce, tak więc spodziewam się,
że na zimowych wyprawach częściej towarzyszyć mi będzie mucha niż
spin.
Zima to także czas wyczekiwania wiosny i pierwszych pstrągów. Zaczynam
je kusić najwcześniej od drugiej połowy marca - wcześniej, moim zdaniem,
jest to nieporozumieniem. Ale to już inna historia.
Piotrek Onikki-Górski: Ten rok jest dla
mnie wędkarsko stracony. Ile razy byłem na rybach? Dwa, trzy... Tragedia.
Ale jak już, to już. Zmarnuję rok do końca. Ponieważ jestem za obie
nogi przywiązany moimi dziewczynami do domu, postanowiłem poświęcić
długie zimowe wieczory na urządzenie sobie superowskiej wędkarskiej
piwnicy. Z lodówką pełną piwa, zdjęciami na ścianach, szafami na sprzęt
i ubiory, stołem majsterkowicza (może nauczę się wiązać muchy?) itd.
Pamiętam też, że zima, zima i po zimie. A wtedy... wiosna!!!
Andrzej Trembaczowski: W zimie na jeziorach
jest lód. A pod nim ryby!
Przez wiele lat zima była dla mnie czymś ohydnym. Potem odkryłem zimę
jako czas intensywnej pracy. Krótkie, ponure dni grudniowe, mrozy
albo chlapy - czyż może być lepszy okres na długie nasiadówki i intensywną
pracę? Nie żal wtedy niczego.
Tak było, dokąd nie odkryłem mormyszki. Własnie mormyszki i przyjemności
łowienia zimowych okoni, płoci, jazgarzy.
Ale o tym wszystkim jeszcze sobie pogadamy. Do zimy daleko. Jeszcze
cały piękny złoty październik, przedtem jeszcze nieuchronne wrześniowe
załamanie pogody (i szczupaki, sandacze, może trocie), a potem listopad
i polowanie na dużego sandacza. Potem dopiero zima.
Aaa, jeszcze jedno. Nowy Rok tradycyjnie rozpoczynamy na pstrągach.
Od rana.
Anka "Aga" Gostyńska: Okres
zimowego "niełowienia" jest dla mnie tak krótki, że nie
pozwolę, aby dopadły mnie smutki. W wolnych chwilach zmienię żyłki
na zestawach, może powiążę przypony...
Wojciech Żbikowski: Zima, wyśmienity
czas do pracy... Po pierwsze poligrafia, po drugie sprzęt wędkarski.
Z rozrywek: 4-dniowy wyjazd wędkarski (listopad) na szczupłego w okolice
Czaplinka (wieloletnia tradycja). Nie wiem, czy to już zima? Grudzień
- dwa, może trzy wyjazdy nad Wartę - bez względu na temperaturę otoczenia.
Troć - fajna wędkarska ryba, tylko bez natłoku ludzi, znaczy - nie
u nas!!! - Siedzę przed telewizorkiem!
Koniec stycznia - zabawa z pstrągami spod lodu (II Ogólnopolskie Zawody
Wędkarskie "Pstrąg spod Lodu" - Toruń). Nic wyczynowego,
przepyszna zabawa z fajnymi ludźmi, bez PZW - uff.
Luty - dwa wyjazdy (średnia z wielu lat) nad pilskie i wałeckie rzeki.
A potem już wiosna:)
Przemek Pilaszek:
U mnie z zimą jest zawsze jednako - kije kurzą się w kącie. Choć tej
zimy pod wpływem ludzi z rybiego oka ciągnęło mnie na rozpoczęcie
trotki - ale, zdaje się, z SWI cosik się porąbało i nic z tego nie
wyszło.
Chętnie jednak spróbowałbym na jakiejś niezamarznietej rzeczce troszkę
pospiningować, chociaż mrozu się boję...
Miałem niegdyś kolegę który imał się wędkarstwa podlodowego na Kotlinach
(mały zalewik k. Łodzi) ale pierwej się przestaliśmy lubić, niż na
ryby się wybraliśmy. Skrótem - jeśli będzie SWI zimą - będę zimą łowił
- choć w tym roku przez misiaka może nie być to takie proste.
No chyba, że nie bedzie zimy albo wybiorę ciepłe kanały :)
Krzysztof Michalak:
Ja zimą odpoczywam, gromadzę przynęty, robię plany na lato itp.
Daję rybom spokój.
Robert Łukomski:
Do tej pory zimą gapiłem się smętnie na sprzęt. W tym roku jeszcze
nie wiem - ale może cos wymyślę.
Piotr "Skubi" Jakubowski: Zima
jest czadowa!
Można nadrobić wszystkie wędkarskie i niewędkarskie lektury.
Do wyjazdu na ryby zwykle brak mi odpowiedniej determinacji, ale jeśli
znajdzie się drugi z większym przekonaniem - to kto wie :)
Zwykle jeszcze przygotowuję, segreguję, czyszczę sprzęt na nowy sezon.
Zawsze można poza tym poczytać forum i dowiedzieć się, że nie tylko
mnie się nie chce jechać:) Może ktoś zapoczątkuje wątek o letnich
przygodach...
Tomek Klimek: Hmm, tak naprawdę to zima
jest dla mnie ciężkim wędkarsko okresem. Jeśli będzie łagodna, spędzę
ją nad Wielką Rzeką. Wisła w zimie jest równie piękna jak latem. Nawet
dlatego warto ją odwiedzić. Ryby schodzą na dalszy plan, ale wcale
mi to nie przeszkadza. Z uporem maniaka będę szukał przemarzniętych
kleni i boleni.
Jeśli zaś Wisłę skuje lód to... nie wiem, co będę robił. Rzucę się
do wędkarskich porządków, a może nawet upiorę kamizelkę. Po raz setny
przeczytam wędkarskie pisemka i własny kalendarzyk. Będę się wałęsał
po domu, wzdychał, patrzył za okno i czekał. Na co? Na pierwsze oznaki
nadchodzącego ciepełka.
Andrzej Kundro: Co będę robił zimą? Marzył o rybkach.
Może troszę Słupii, może troszkę obrazków:)))
Wojciech Stańczak: Będę kupował woblery,
twistery... i będę tęsknił i marzył.
A, pewnie poprzyginam trochę zadziorów.
Sławek Hein:
Zimą wykonuję chyba standardowe czynności, tak jak wiekszość wędkarzy.
Na pewno dokonam przeglądu i czyszczenia sztucznych przynęt oraz naostrzę
groty kotwic i haków. Poukładam wszystko, jak trzeba.
Może wreszcie spiszę sobie na karteczkach braki w przynętach, by później
nie przypominać sobie o nich nad wodą.
Przesmaruję kołowrotki, przeczyszczę wędki. Sięgnę też po ulubione
książki wędkarskie, przejrzę stare roczniki WW, WS, WP, a w szczególnosci
Świata Spinningu:)
Zima jednak nie jest dla mnie jakimś szczególnym okresem przestoju.
O ile tylko nie panują tęgie mrozy, staram się być choć raz w tygodniu
nad wodą. Ot, choćby dla zaczerpnięcia swieżego powietrza. |
|
|