Głupota ryb jest tak wielka, że aż powinna
być przysłowiowa. Choćby takie karpie. Żre toto kulki proteinowe,
nierzadko o tak wyszukanych zapachachach, jak na przykład malinowy.
I wcale nie patrzy na to, że, po pierwsze, kulki proteinowe pod wodą
naturalnie nie występują, a po drugie - że znikanie pobratymców ma
z owymi malinkami jakiś związek...
Linów, które czują mętę do twisterów w kolorze zielonym komentować
nie będę, bo to przerasta moją wyobraźnię, a i pora nie ku temu. Liny
to lato - a teraz mamy jesień. Jesień zaś - to drapieżniki.
Z drapieżników, jak wiadomo, najgłupszy jest szczupak - ale temat
ten Jacek dość dokładnie wyczerpał. Idiotą okoniem też nie warto się
zajmować, one po prostu są jak jamniki i zeżrą wszystko. Pogadajmy
więc o sandaczach.
Kilka lat temu łowiłam sobie na Mazurach. Nie sama, w towarzystwie.
Siedzieliśmy z kolegą na pomostku, miejsce było zanęcone, płocie brały,
a my dogadzaliśmy im wyjątkowo, oboje bowiem uwielbiamy płocie na
chrupko z majonezem. Dogadzanie polegało na sewowaniu im na przemian:
ciasta z czosnkiem, ciasta z kolendrą i ciasta z konopiami - bo akurat
na to miały smaka.
Aż nagle koledze walnęło. Potwornie! Gołym okiem widać było, że na
drugim końcu kija miota się gigant. I to gigant waleczny, który nie
dawał się wywlec jak byle płocina...
Ale w końcu się dał. I doprowadził nas prawie do utraty zmysłów. Na
malutkim haczyku wisiał sobie bowiem... sandacz.
I czy one nie są głupie? Gośka |
|
SZCZUPAK NIE CZŁOWIEK
Sporo
w wędkarskiej literaturze i prasie sformułowań uczłowieczających ryby.
Wydawać by się mogło, że nasi przeciwnicy myślą, analizują sytuacje
związane z naszymi przynętami, zachowaniem nad wodą. Tymczasem o rybim
doświadczeniu - czy jego braku - decydują instynkty.
Każde, nawet prymitywne stworzenie,
jeżeli ileś razy natknie się na coś niejadalnego, to w końcu omijać
będzie owe coś. Stąd teorii przebłyszczenia wód należy przyglądać
się z pewną dozą sympatii, albowiem trochę prawdy można chyba w niej
znaleźć.
Jednak w przypadku szczupaka, oprócz doświadczeń, jakie zbiera on
w ciągu całego życia, jest jeszcze coś, co psychologowie przyrody
nazywają odruchem agresji. Dodajmy, że niepohamowanym.
Jak podpowiadają mi moje obserwacje
znad pomorskich jezior, drapieżnik ten nie może się oprzeć niczemu,
co w sposób wystarczająco niepokojący przepływa w bezpośrednim pobliżu.
Wielu wędkarzy twierdzi, że szczupaki
instynktownie przeprowadzają analizę energetyczną - mają ponoć coś
w rodzaju procesora, który "wylicza", czy zużycie energii
wydatkowanej na atak, zostanie zrekompensowane przez energię, jaką
napastnik uzyska po strawieniu ofiary. Może tak jest, może nie, w
każdym razie bez względu na ów procesor, szczupak zawsze zaatakuje
przynętę, jeśli tylko ta przepłynie mu koło paszczy - pod warunkiem,
rzecz jasna, że emitować będzie wyraźną falę hydroakustyczną.
Zdarzyło mi się otóż, że drapieżnik kilkakrotnie atakował tę samą
przynętę. W przezroczystej wodzie jezior pomorskich było to doskonale
widać. Nawet gdybym miał wątpliwości, czy to ta sama sztuka wychodzi
spod zatopionego karcza, to na dowód owego niepohamowania, szczupak,
który dopiero co odgryzł mi gębala strażaka i gębę miał wypchaną woblerem,
uderzył w jego bliźniaka, gdy ten przepłynął tuż obok rozdziawionej
mordy.
W 1994 roku zabrakło mi wolframowych
przyponów. Wdzydze było lekko sfalowane, więc życie pod powierzchnią
skryło się w zmarszczkach na wodzie. Zakotwiczony do wystającego z
jeziora konara łowiłem w kierunku brzegu. Jedno pobicie - odgryziona
blacha. Po kilku rzutach powtórka. Po kilkunastu następnych - ponowne
pobicie i oto podprowadzam do podbieraka blisko dwukilowego zębacza.
Proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie,
gdy podczas odhaczania okazało się, że ten sam szczupak już dwukrotnie
atakował identyczną blachę. Miał bowiem w pysku obydwie obrotówki,
które straciłem w przeciągu kwadransa. To, że nie odgryzł trzeciej,
wynikało z najprostszej do wyobrażenie przyczyny - trzecia już się
do paszczy nie zmieściła i kotwica wbiła się w czubek języka.
Kilka, może nawet kilkanaście "pokrewnych"
przypadków skłania mnie do tego, by wierzyć w teorię niepohamowanej
agresji. Pomaga mi to się ustrzec przed próbami uczłowieczania ryb...
Jacek Jóźwiak
|
|
|